recenzja armia umarlych 2021

Zack Snyder wraca z kolejnym uniwersum. Tym jednocześnie przylega do korzeni i stanowi świat opętany przez zombie w filmie przygotowanym dla platformy Netflix. Lub istnieje ostatnie produkcja godna uwagi? Przeczytajcie naszą ocenę.

Zack Snyder swoim Początkiem żywych trupów z 2004 roku przywrócił zombie do momentów świetności. Znów były się one nowe dodatkowo na właściwe zagościły w popkulturze. To dzięki niemu giganci tacy jak AMC pogodzili się na pracę The Walking Dead, które przerodziło się w bardzo zyskowną dla tej telewizji serię. Snyder jednak porzucił świat umarlaków dla naszej bezgranicznej miłości – komiksów DC. Dostał możliwość realizowania DCU i pełne nowe pomysły poszły w odstawkę. Wróciły, gdy konflikt z WB urósł do takich rozmiarów, że Snyder nie miał rozwiązania dodatkowo potrzebował zmienić studio. Tu pojawił się Netflix, który postanowił wykorzystać szum wokół reżysera, a jeszcze przyciągnąć do siebie fanów jego twórczości. Dał więc zielone światło nie właśnie na produkcję Army of the Dead, a także na wykonanie całego uniwersum, w jakiego skład będą wchodziły sequele i prequele pokazujące losy tego świata również niektórych bohaterów. Powstał że nawet serial animowany.

Widać, że Snyder, pisząc scenariusz, mocno sugerowałem się Złotem dla zuchwałych Briana G. Huttona. Myśl jest przecież identyczna. Grupa śmiałków dowodzona przez Scotta Warda (Dave Bautista) jest zatrudniona przez jednego biznesmena (Hiroyuki Sanada), aby wedrzeć się do jego kasyna wydobywającego się w sercu Las Vegas, będącego obecnie terenem zajętym przez zombie. W skarbcu znajdują się porzucone palety wypełnione milionami dolarów. Pracownicy uważają je odebrać w zamian za udział w wynikach wynoszących 20 milionów dolarów. Misja umieszcza się być sztywna również dużo zaplanowana. A gdy nietrudno się domyślić, nie tak nie będzie.

Army of the Dead w samym swoim prawie miało być zabawnym filmem, w którym grupa śmiałków na nowe sposoby masakruje hordy zombie. A mnie zatem w pełni na startu odpowiadało. Bohaterowie, choć na papierze, są bardzo kolorowi oraz różnorodni. Nie kochają za sobą nawzajem. Wszystek z nich zawiera własne powody, dla których używa start w tej pracy. Za odzyskane pieniądze chcą począć od tamta, z dala z tego przeklętego miejsca. Scott czeka na ostatnie, że pieniądze pomogą jego córce rozpocząć nowe życie. Chce odbudować spośród nią więź. Martin (Tig Notaro) i Vanderohe (Omari Hardwick) pragną być mocni, i taki Dieter (Matthias Schweighöfer) ma po prostu niezrozumiałą obsesję na celu skarbca również nie spocznie, dopóki go nie otworzy. Jak może, ich przyczyny są dość gładkie również kilkoro wyszukane. Oraz oczywiście właściwie cała fabuła taka jest. Powtarzam to bynajmniej z stałą ilością rozczarowania, bo brał na nieco dużo. Nie będzie silnym spojlerem, jak napiszę, że nie wszyscy bohaterowie dożyją do napisów końcowych. W takich realizacjach to potrzebne, a nawet oczekiwane przez widzów. Fakt jest w tymże, jak są oni eliminowani – moim zdaniem w współczesnym zakresie Snyder kompletnie dał ciała. Śmierci są łatwe i przypadkowe. Jakby nagle postaci straciły możliwość logicznego myślenia. Nie uważały, co się wokół nich dzieje. Miejscami widz będzie stanowił wrażenie, że ogląda horror klasy B, bo ofiary obserwują się nieracjonalnie zaś jest wówczas drażniące.

Do bieżącego wielki twist – czyli odkrycie przed bohaterami i widzami, o co właściwie naprawdę funkcjonuje w tej niesamowitej misji – jest niedorzeczny. Powoduje, że wszystka intryga rozpada się jak domek z umów. Rozumiem, że Zack chciał, aby widzowie rozkoszowali się światem, jaki stworzył, również różnymi sposobami zombie, tylko toż wszystko ginie w lesie głupich decyzji scenariuszowych.

Reżyser chciał chyba, by dość duża obsada poniosła ten obraz swoją charyzmą. Niestety, mówiąc szczerze, to oprócz Schweighofera nie jest tu postaci ciekawych. Takich, z jakimi widz mógł zacząć kontakt i im sprzyjać. W grupie ich stan jest nam obojętny – jak są zjadani czy wysadzani, nie tworzy toż na nas żadnego wrażenia. Podobnie zresztą jak wyróżniający się na wczesny plan Bautista. Grany przez niego Ward jest odpowiedzialny, ciągle zamyślony i smutny. Jeśli oczekujecie, że rzuci jakimś zabawnym tekstem, to że się rozczarujecie. Zresztą sam Dave Bautista zaznaczał w wywiadach, że w aktualnym obrazie chciał nauczyć swój talent aktorski. Zupełnie mu wtedy wyszło.

Cały film jest około dwie również pół godziny. Jest przeprowadzony wieloma dużo bystrymi również widowiskowymi scenami walki, które są w opinii na dłużej. Widać, że Snyder dobrze cieszył się, kręcąc ten film. Może miejscami trochę za dobrze, dlatego efekt końcowy sprawia wrażenie produkcji niedopracowanej w grup fabularnej. Twórca tak dużo skoncentrowałeś się na kartce wizualnej dodatkowo na aktualnym, by mieć całe uniwersum, że odpuścił trochę logikę. Ma wielu bohaterów jak mięso armatnie. Do bieżącego przyczyna głównego czarnego charakteru, nie mówię tu o alpha zombie, jest oryginalna. Nie bierze sensu, co potwierdza już sam początek filmu. https://filmyzlektorem.pl/dramat/

Czy Snyderowi udało się powtórzyć sukces sprzed 16 lat również dodać coś nowego do tematu zombie? Nie nie. Ten obraz nie przesuwa żadnej granicy. Nie miesza nic innego do punktu, który Kirkman wraz z armią showrunnerów wycisnął do nowej kropli.

Army of the Dead to specjalny akcyjniak, w jakim wylewa się całe zastępy zombie w bardzo dekoracyjny oraz ciężki sposób. Nie jest obecne produkcja ani mocno przełomowa, ani jakoś zaskakująco rozrywkowa. Oczekiwania w sądu do niej istniały o dużo większe. Zwłaszcza przy tak atrakcyjnej i zróżnicowanej obsadzie.

mitchellowie kontra maszyny 2021 recenzja

Mitchellowie kontra maszyny to mocna petarda. Obraz dąży do tworzona najlepszej animacji 2021 roku, tylko toż też czołówka wśród wszystkich filmów będących premierę w niniejszym roku.

Obraz Mitchellowie kontra maszyny zbiera świetne recenzje na całym świecie, a jednak również parę miesięcy temu nikt nie wyglądał na niego z wypiekami na osoby. Oczywiście ekipa realizacyjna znacznie dobrze rokowała (film stworzyli ludzie odpowiedzialni za Spider-Man Uniwersum), a nie był ostatnie film, który długo przed premierą promowano z szerokim rozmachem. W 2020 roku nadeszła pandemia COVID-19 i Mitchellowie kontra maszyny poszli na półkę wraz z dziesiątkami innych rozwiązanych produkcji. W przypadku animacji Sony Netflix postanowił jednak wykonać styl oraz popularność mu zbyt to. Streamingowy potentat kupił za duże miliony ten niewielki film oraz stanowiła to miła decyzja. Dzięki niej posiada właśnie w bezpośredniej bibliotece samą z najbardziej ważnych produkcji dla wszystkiej rodziny.

Trailery zapowiadające Mitchellów nie oddawały tego, co w współczesnym filmie jest najwartościowsze również najważniejsze. To jeden z tych przypadków, gdy to przejaw nie do celu wykonywa naszą pozycję – zamiast podgrzewać emocje, wywoływał obojętność. Ot, kolejna à la pixarowska praca z poprawnie politycznym daniem oraz estetycznymi żartami. W rzeczywistości film wykazał się czymś zgoła innym, również w istocie formy, kiedy oraz zasad. Pamiętajmy, że Spider-Man Uniwersum również w trailerze obiecywał kilka inną rozrywkę. Bogactwo wizualne oraz fabularne filmu nijak uznawało się do tego, co pokazano nam w kilkuminutowej zapowiedzi. Paradoksalnie ta myśl wykonywa na korzyść filmu. Zbyt wiele widzieliśmy zwiastunów obdzierających produkcję z elementu zaskoczenia, a czasem z wszystkiej magii życia z czymś nowym. Trailer Mitchellów zarysowywał jedynie główną oś fabularną, i zatem, co najpiękniejsze, widz doświadcza już podczas seansu.

Punkt rozwiązania jest normalny oraz dość standardowy. Rick to old-schoolowy miłośnik natury, który zupełnie nie może się znaleźć w świecie nowoczesnych metod. Jego córka Katie jest pasjonatką internetu, portali społecznościowych również kultury youtube’a. Jak szybko się domyślić, para nie umie znaleźć wspólnego języka. Rodzinkę dopełniają zakochany w dinozaurach syn i mama z zazdrością widząca na pełną familię sąsiadów. Mitchellowie są sympatycznymi dziwakami, którzy wyjeżdżają w droga zdezelowanym samochodem głowy rodziny. Muszą odwieźć Katie na uczelnię, bo dziewczyna właśnie rozpoczyna studia. Wspólna wyprawa daleka jest od sielanki. Sytuacja szybko się pogarsza, bo oto zaczyna się robo-apokalipsa. Sztuczna inteligencja przejmuje opiekę nad światem i wyłapuje wszystkich ludzi. Oczywiście uchować udaje się jedynie Mitchellom, którzy rozpoczynają walkę zarówno o los ludzkości, jak i własne więzy rodzinne.

Mamy więc dość tradycyjną historię o wartości familii, pokonywaniu przeciwności losu oraz przełamywaniu wewnętrznych barier. Główna oś fabularna nie jest niezwykle zaskakująca, tylko tymże, co daje Mitchellów na miejscu dziesiątek innych mainstreamowych animacji, są treść i jakość wypełniające klasyczną podróż z elementu Oraz do celu B. Oprawa audiowizualna, dialogi, postacie, poczucie stanu oraz meta-żarty to dobra rewelacja. Rozpoczynając seans animacji Sony, czujemy się tak, jakbyśmy przybyli do wypełnionej po brzegi lodziarni, w najbardziej szalonym lunaparku na świecie. Na wszelkim etapie czeka tutaj na nas dobry smakołyk. W filmie nie ma zmarnowanej sekundy. Wszystkie sekwencje pracują w pracy wspaniałej rozrywki. Poszczególne sceny przepełnione są nieskrępowaną energią, która prowadzi nam z pierwszych minut, aż do ostatniej sceny. Film nie broni się ani na chwilę, ale widz nie jest ciężki nagromadzeniem akcji. Chłoniemy wszystko, co się dzieje na ekranie, skoro stanowi to po prostu tak wyśmienicie dobre.

Niestety w współczesne uwierzyć, przecież w Mitchellach nie jest ani jednego przestrzelonego żartu. Film śmieje się zarówno z internetowego nieogarnięcia starszego pokolenia, jak także z uzależnienia od wi-fi tych młodszych. Ostrze satyry zadaje celne ciosy, jednak co istotne, nie jest tu za grosz złośliwości. Nikt tu nie jest ukazany w złym świetle. Pewne tendencje traktowane są humorystycznie, tylko o krytykanctwie nie jest mowy. Ten poziom doskonale spisuje się w dobry przekaz filmu. Finalnie przesłanie tworzy na układ pomiędzy tradycjonalistycznym a nowym zdaniem na życie. Dwie wizje świata mogą ze sobą koegzystować, co niestety nie dla ludziach jest znane. Więc właśnie optymistyczna animacja jest bogatym czymś na pokoleniowe konflikty. Film doskonale przydaje się do ustalenia przez wszą rodzinę. Po seansie na że zostanie nieco w górze zarówno tym zdrowszym, kiedy oraz starym.

Mitchellowie kontra maszyny jest filmem świetnie wyważonym. Refleksyjne elementy nie są zbyt długo również zazwyczaj zakończone są celną oraz zabawną puentą. Autora nie marnują minut ekranowych, by wyjaśnić przyczyny robo-apokalipsy. Krótka prezentacja, kilkoro słów wprowadzenia również już kierujemy się w wir akcji. Świetny rytm oraz pełne tempo. Aż dziw bierze, że olej nie traci przy tym treści. Mitchellów pod wieloma względami można porównać do Spider-Man Uniwersum. Widoczne jest zgodne rozwiązanie do sekwencji akcji – rozrywkowe, kolorowe, wręcz komiksowe. Świetnie wypadają momenty, gdy grafika 3D zostaje ozdobiona dwuwymiarowymi motywami. Dobrze sprawdzają się również popkulturowe smaczki czekające na nas praktycznie na wszystkim etapie. Stronę spośród nich wyznaczonych jest do poważnego widza, ale wiele bez problemu odczytają nawet dzieci. To kolejna ogromna zaleta Mitchellów. Nikt nie traktuje tu najmłodszych pobłażliwie. Niektóre postmodernistyczne wstawki skierowane są bezpośrednio do nich, co istnieje jakimś novum w takiej formule. Z momentów Shreka stara więc jednak domena starszych widzów, którzy nierzadko towarzyszyli naszym pociechom podczas oglądania „bajek dla dzieci”. Mitchellowie kontra maszyny pozwalają czytać między wierszami i najmłodszym. Miejmy możliwość, że ta chęć będzie pielęgnowana w tamtych mainstreamowych dziełach dla wszystkiej rodziny. https://filmyzlektorem.pl/

Wykonaniem tej umowy jest świetny voice acting. W centralnych bohaterów dodają się między innymi: Danny McBride, Eric André, Maya Rudolph i Olivia Colman. Aktorzy wykonują dobrą pracę, jednak tak tak zatem nie oni są najważniejsi. Na owacje na stojąco zasługują zarówno realizatorzy odpowiedzialni za oprawę audiowizualną, jak i scenarzyści, którzy w części przypadków znajdują w dziesiątkę. Czuć, że twórcy włożyli w ten pomysł serducho, wynikiem czego powstało działanie z tak piękną pozytywną energią. Animacja Mitchellowie kontra maszyny nie popada w pompatyczne tony ani nie próbuje nas uświadamiać poprzez wzniosłe monologi bohaterów. Mimo to znaczenie spełnia swoją funkcję, oraz co najważniejsze, doskonale współgra z warstwą rozrywkową. Produkcja Sony, również jak Co w natury gra, jest najpopularniejszym przedstawicielem nurtu wytyczającego nowe możliwości w animacjach dla całej rodziny. Takie filmy po prostu się pamięta!

ekstra film akelarre 2020

Sabat sióstr to łatwy na Netfliksie film, który wspomina o oczekiwaniu na czarownice w Terenu Basków na startu XVII w. Robiona w nim kwestia tego, jak Kościół katolicki oraz patriarchalna władza roszczą sobie należeć do kontroli nad kobietami, jeszcze istnieje przecież boleśnie aktualna.

„Nie przechodzi nic dużo niebezpiecznego niż tańcząca kobieta” – występuje w filmie inkwizytor, jaki za cel postawił sobie spalenie wszystkich oskarżonych o czary kobiet. „Niebezpieczna tańcząca kobieta” jednoznacznie stosuje się z boginią Kali. Rzecz zawsze w tymże, że niszczycielski i karzący przewinienia taniec bogini jest tylko odpowiedzią na wszystkie niegodziwości, których pozwolili się delikwenci. W Sabacie sióstr sprawa jest zgodna. Feministyczny w domowej myśli Sabat sióstr paradoksalnie dowodzi więc, że całe to niebezpieczeństwo umieszcza się tylko w klasach zniewalania kobiecej podmiotowości również lekceważeniu jej skuteczności.

Akcja obrazu w reżyserii Pablo Agüero rozgrywa się w Region Basków w 1609 roku. Grupa tkaczek, z lat zarabiających w naszej żeglarskiej wiosce zgodnie z rytmem krwi dodatkowo w poszanowaniu dla jej praw, zostaje posądzona o czarną magię i zachowana w zależność. Inkwizytor, który przybył w ich cechy, domaga się, aby dały się do sabatów oraz kontaktów z szatanem. Kobiety dostają się w sprawie patowej – gdy się nie kierują do czynów, których ale nie popełniły, zginą. Jeśli przyznają się do bieżącego, to więcej spłoną na stosie. Dobrą możliwością do życia sprzedaje się odwleczenie egzekucji do czasu, aż ich goście z wioski zrezygnują z morza. Zaczyna się więc seria przesłuchań-maltretowań, która dostarcza do nieoczywistego finału.

Sabat sióstr to obraz, który przykuwa uwagę na znacznie ważnych sprawie, związanych z Kościołem oraz sytuacją kobiet. Przede wszystkim dzieło rewelacyjnie ukazuje, jak wysoce złe jest dokładne pojmowanie mitów czy symboli religijnych. Męscy bohaterowie produkcji Pablo Agüero symbol zła, którym jest zły, traktują jak realnie istniejąca postać. Kobiety zaś oskarżają o istnienie kwestiami z relacji i opowieści ludowych, przez co niewinne bohaterki skazują na wielkie cierpienia. Inkwizycja, która korzysta zniszczyć rzekomą sektę szatana, sama sprzedaje się być pomocami diabła.

Sabat sióstr to obraz, którego najmocniejszą cechą jest dobrze rozegrana feministyczna wymowa. Autorze nie narzucają żadnych wniosków, i pozwolą je wyciągnąć samym widzom. Produkcja ukazuje patriarchalną chęć kontroli natury, której przedstawicielkami są kobiety. Film ukazuje, z którą zażartością i obsesją inkwizytorzy maltretują kobiece, zniewolone ciała. Przedstawiciele patriarchatu i Kościoła nadają sobie moc do decydowania o osobach również ich ciałach. To samo dzieje się ale również właśnie, kiedy patriarchalna władza przez wyznaczone przez siebie odpowiednia, w oparciu o nic innego, kiedy tylko wypaczone religijne motywacji oraz swoje sklepy, skazuje osoby na męczarnie. Po seansie filmu widzimy to, że jednak akcja odbywa się w XVII w., to tematyka dalej jest obecna, a Sabat sióstr ukazuje powracające wzory oraz upodabniające się historie.

Jeszcze z filmu wyłania się przerażający obraz wzorcowej patriarchalnej męskości, która winy również niska szuka w wszystkim, właśnie nie w sobie. Inkwizycja rozprawia ponad tym, jak wysokim sposobem na gaszenie występków są kary cielesne. Oprócz to tego, że twórcy filmu obrazowo uchwycili pojmowanie przez Kościół ciała jako uzupełnienia waloryzowane negatywnie, jako źródło błędu i występku, to jeszcze film ukazuje bohaterów, którzy przez bycie w celibacie paradoksalnie jedni nie potrafią zapanować nad swym ciałem. Na prawdzie znanego antropologom mechanizmu kozła ofiarnego za wszelkie zło obwiniają kobiety, jakie to chyba zbratały się z złym. Sabat sióstr dzień i dokładnie ukazuje a samo zjawisko znane jako palenie czarownic i pozwala widzom poznać jego przyczyny. Darmowe Filmy https://filmyzlektorem.pl/

Hiszpańska produkcja całkiem przyzwoicie wypadła, jeśli chodzi o powierzchnię wizualną, i na atut ocenić możemy jeszcze wpisane w wizualność znaczenia. Ujęcia wolnych kobiet w krwi boleśnie kontrastują ze sprawami w celi więziennej. Bardzo dużo wypadły ważne w odbiorze sceny tortur – są one daleko intensywne, lecz pomimo tego, że dominuje w nich brutalność, nie są pozbawione emocji. Ich produkcja w taki, i nie różny metoda, silnie napiera na widzów, co stanowi absolutnie plusem. Walorem jest te aktorstwo, które dobrze wypadło – zarówno jeżeli idzie o oskarżone o czary kobiety, kiedy a o inkwizytorów. Sabat sióstr jest zawsze filmem, w którym dominuje pewna skromność i statyczność. Także o ile pewne części porywają, jak rewelacyjna, ekstatyczna kulminacja, to sprawiają się momenty, że praca nie nas nuży.

Sabat sióstr nie jest bowiem filmem, który stosuje na część oraz może części widzów będzie toż przeszkadzać. Twórcy bardziej niżeli na pokryciu odbiorcom rozrywki skoncentrowaliśmy się na tymże, aby za pomocą swojego działania powiedzieć coś ważnego. I wtedy akurat wypadło doskonale. Trochę zabrakło czegoś, co zbalansowałoby nam tę statyczność również co pozwoliłoby lepiej odnaleźć czy czuć się w świecie przedstawionym – może czasu, jaki żeby nas zafascynował, że dużo emocji. Fakt jest i w aktualnym, iż nie do kraju czujemy napięcie oraz ryzyko powiązane z nadchodzącą egzekucją.

Sabat sióstr jest zatem filmem, który nakłada na łatwość także w obecnej prostocie jest zarówno siła, kiedy oraz pewna słabość. Tyczy się to też samej historii, którą widać nie wszyscy widzowie uznają za wystarczająco interesującą. Bo choć jest jednoznaczna, wtedy potężna ją dostrzegać za zbyt prostą. Chociaż wtedy ostatnia prostota umożliwiła lepsze wybrzmienie oraz spokojniejsze dostrzeżenie całej wymowy filmu. To dzięki takiemu systemowi opowiadania lepiej wybrzmiewa też kulminacja. Dostrzegamy, co w świadomości dzieje się z bohaterkami oraz która wynika w nich zmiana – sprowadza się wewnętrzna wiedźma jako aspekt psychiki.

Pomimo kilku filmowych mankamentów Sabat sióstr wciąż jest interesującym filmem, który zawiera w sobie dużo dużo treści. Może przyczyniło się opakowanie jej etapami w doskonalszą dla widza formę, ale przeważnie stanowi ostatnie obraz przyjazny a jego walory zdecydowanie przeważają nad mankamentami. Stanowi obecne pod wieloma względami interesująca produkcja feministyczna, która sięga dokładnie w zrozumieniu problemów połączonych z patriarchatem oraz unaocznia kuriozalność literalnego nastawienia do nauk.